środa, 23 października 2013

Bojąc się miłości



Ja wiem, ja wiem, dawno nic nie dodawałem, ale jest to głównie spowodowane tym, że piszę w tej chwili kolosalnych rozmiarów fanfik o biurach adaptacyjnych, który na szczęście niedługo powinienem skończyć. Na razie jednak przesyłam wam moje kolejne opowiadanie z mlp:fim. I tym razem to romans!
Oczywiście znów jest też za długie, żeby wklejać je tutaj całe, tak więc wklejam wam tylko początek rozdziału, a dalej można przeczytać w dokumencie google, jeśliby kogoś zainteresowało ;) ŁAPCIE!


- Ummm... przepraszam... - blado kremowa klacz pisnęła cichutko.
Rosły ogier, który co dopiero wepchnął się w kolejkę przed nią odwrócił się.
- Bo... ummm... chodzi o to, że zajął pan moje miejsce i... stałam tu... - głos klaczy z każdym słowem załamywał się coraz to bardziej i bardziej.
Kuc patrzył na nią przez chwilę z twarzą, która nie zdradzała żadnych emocji po czym z powrotem obrócił się do straganu z warzywami, gdzie wcześniej młoda, płochliwa pegazica chciała kupić parę potrzebnych jej składników dla jej małych podopiecznych zwierzątek.
- To... umm... ja... tego... przepraszam... już idę... - z drżącymi kopytkami i skrzydłami mocno przyciśniętymi do boków Fluttershy zaczęła pospiesznie oddalać się od niemiłego mieszkańca Ponyville, który właśnie zajął jej miejsce.
Kilka godzin temu obiecała swoim zwierzaczkom, że kupi wszystko, co im obiecała, a teraz z niemiłymi myślami w głowie zastanawiała się, jak powiedzieć Angel’owi, że, niestety, ale nie udało jej się kupić jego ulubionych marchewek, bo... Klacz potrząsnęła niemrawo głową. Jak zwykle dała się komuś przed nią wepchnąć i nie zareagowała na to. Z koszyczkiem w zębach zaczęła się nad sobą użalać i myśleć jak inaczej mogłaby postąpić w takowej sytuacji. A gdyby tak po prostu powiedziała: “HEJ! To moje miejsce! Właź za mnie!”. Dlaczego ona nigdy nie miała tyle odwagi?
Z myślami, którymi starała się wypchnąć te prawdziwe (czyli takimi, gdzie udaje jej się nastraszyć ogiera i to ona zajmuje miejsce jemu) i głową schyloną lekko w dół wpatrywała się w trawę, która z powodu rozpoczęcia wiosny zaczynała dojrzewać i przybierać piękny odcień zieleni. Fluttershy bardzo lubiła ten kolor. Było w nim coś takiego uspokajającego, tętniącego melancholijnie piękną muzyką... coś, co po prostu dawało jej czyste i miłe myśli. O tak, strasznie go lubiła. Z ponurych myśli, jak ktoś przed chwilą zajął jej miejsce zaczęła marzyć o tym, jak to będzie w końcu pięknie, kiedy nastanie lato i jej zwierzaczki - jak i ona sama - będą w końcu spędzać więcej czasu na świeżym, czystym powietrzu. 
Myślała tak sobie i myślała i nigdy nie przewidziałaby tego, co stało się w chwilę później. W jej głowie rysowała się właśnie wizja pikniku, gdzieś pomiędzy krzakami, kiedy nagle “BAM!” i chociaż Fluttershy przez to zderzenie nie wiedziała co się dokładnie stało, to właśnie zmieniło się jej całe życie.

3 komentarze:

  1. Drogi Frostxie! Przeczytałem cały FF i stwierdziłem, że jest on najlepszym jaki w życiu przeczytałem! Jest poprostu zajebisty ! :D Tylko do końca nie wiem czy fanfic jest skonczony czy nie, bo po zakończeniu wydaje mi się, że akcja będzie ciągła się dalej, co najmniej przez stronę, lecz nie wiem, dlatego chcę od Ciebie otrzymać odpowiedź jak jest naprawdę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło to słyszeć :3 serio, mrrrrrrr...

      Ale niestety, lubię akurat takowe zakończenia, które nic nie wyjaśniają, więc nie, nie będzie kontynuowany ;/ przykro mi

      Usuń
  2. ;/ Dzięki za info

    OdpowiedzUsuń